02 stycznia 2012

Lepsze wyniki. W końcu.

No nareszcie mój moczyk jest taki jak powinien. Przejrzysty, nieliczne nabłonki. Brak Bakterii.
Jeszcze czekam na wyniki posiewu. Zanim jednak coś mi wyrośnie ww. posiewie (oby już nie) to musi minąć dzień lub dwa. Jestem dobrej myśli. Poradnia nefrologiczna mnie czeka dopiero w połowie lutego, więc dobrze by było do tej pory mieć wszystko 'uregulowane'.

Poza tym pierwszy dzień w przedszkolu po prawie miesięcznej przerwie minął bardzo sprawnie. Rano po wejściu do szatni, ujrzawszy swój znaczek kangurka ucieszyłam się przeokropnie, że w końcu wróciłam na "stare śmieci". Rozebrałam buciory, zdjęłam kufajkę skrzętnie pakując do jej rękawów czapkę oraz szalik i wyruszyłam na podbój kosmosu. No może nie tyle kosmosu co na salę wypełnioną dziećmi z wszystkich grup, znajdującą się na dole przedszkola w najmłodszej grupie - promyczków. I tu mi mina troszkę zrzedła - poczułam się jak by mi kula w gardle stanęła, jednak przełamałam opór i nie dość że nie uciekłam od razu pod skrzydło taty, to jeszcze postanowiłam zostać do końca dnia aby wytrwać z moimi kochanymi gębusiami z przedszkola.

Podczas odbioru mnie z przedszkola Pani Kasia, która ponoć czyta nasze blogowypociny, (i Ją tu pozdrawiamy :-) hihi), przekazała rodzicom, że byłam sceptyczna, zachowawcza i ostrożna w tym dniu. Nie mniej jednak w skali od jeden do dziesięć, podobało mi się na siedem i pół - stwierdził po mojej minie w trakcie podwieczorku tata.

Brak komentarzy: