30 czerwca 2008

Tron


Oprócz wypasionego ufo mam jeszcze bardziej wypasiony tron, na ktorym widzę rodziców i otaczający mnie świat, nie to co w więziennym łóżku, z którego widać co najwyżej sufit, lampy i takie tam dyrdymały, które są mało ciekawe.

Usta


Gdy jestem świeżo pojedzona, wyglądam jak bomba z opóźnionym zapłonem... Tykam niczym elektroniczny zapalnik terrorystyczny i muszę być natychmiast zdetonowana, czyli sobie odbić. A usta mam wtedy 'w trąbkę'...

24 czerwca 2008

19 czerwca 2008

Mawiają Zające..




...skacząc na łące, że Julci przedwczoraj upłynęły już dwa miesiące.

Panna J. rośnie i rośnie, i tyle z Nią pracy, że rodzice nie mają czasu, żeby dodać cokolwiek na bloga. Zauważyliśmy, że ma tendencje do przekręcania główki w prawą stronę. Niby to wszystkie dzieci mają w jakimś tam stopniu, ale robimy wszystko obecnie żeby odwracała swoją włochatą główkę w drugą stronę. Wizyta u neurologa i ortopedy wyjaśni więcej...

14 czerwca 2008

W sieci



I bynajmniej nie jest to sieć pajęcza, ani jeszcze bardziej bynajmniej internet. To Hamak. Hamak, to wraz z Hakiem i Hortensją słowa, przez które można się położyć na dyktandzie. Dzisiaj jednak hamak był czymś przyjemniejszym niż pisanie dyktanda. Pełny relaks. A to za sprawą Wujka Michała, który rozwiesił ów sieciowy patent. I Super było. Nawet bujał się Mój Tata, którego waga przecież jest wyrażana w trzech cyfrach! I drzewa nadal są na swoim miejscu.



Skoro mnie mamusia wyhuśtała ile wlezie, i miałam dość (tzn. udawałam, że mam dość, bo pewnie nigdy nie będę mieć dość bujać się w przestworzach)...



...do hamaka dorwały się morowe chłopaki, czyli moi ulubieni kuzyni - Paweł i Marcin.
Musieli się nieźle cisnąć :-)



Ale i Oni i ja wiemy, że warto było...

Za rok pohuśtamy się we troje. A za dwa bez nadzoru rodziców. A co tam.

10 czerwca 2008

Podgrzybki

Czego tam mój tatuś szuka? -Zgubionej śrubki? -A może 2 złote wpadło w krzaczki i nie chce wyleźć?



- A tu du*a! Nie żadnej śrubki, ani dwuzłotówki, tylko normalne przydrożne, okopcone z ołowiem POZIOMKI!
Były super.



O! i jest także mamusia! A za Nią droga w dzielnicy Ustronia - Dobki. Nie mylić z d*pką!



Okazało się, że moi rodzice, zostawiając mnie u babci wybrali się na przejażdżkę rowerową z trzystumetrowym podjazdem w górę. Że też im się chciało w taki upał jechać. Dobrze, że mnie nie tarmosili ze sobą...



Im byli coraz wyżej, tym coraz to ciekawsze widoki ukazywały im się przed oczyma.



Zmachany tatuś, przed szczytem postanowił odpocząć w spokoju, wcześniej ustawiając bezpiecznie oba wehikuły.



W tym czasie mamusi było wszędzie pełno...



Po zdobyciu szczytu nikomu już się nie chciało wyciągać aparatu, oboje pognali z prędkością światła w dół, wprost do Wisły.

I tak skończyła się ptasia audycja...

09 czerwca 2008

A po niedzieli...



Po niedzieli podobno z reguły następuje poniedziałek. Stało się tak i tym razem. Po biało-czerwonej niedzieli, bo obwieszonych flagach samochodami i niczym w Boże Ciało przystrojonymi oknami w narodowych kolorach zasiedliśmy do oglądania prawdziwego sportu, jakim jest... formuła 1. Szkoda tylko, że nasz "Małysz 2" wygrał akurat w momencie europejskich mistrzostw kuli kopanej, bo zamiast o nim śpiewać pieśni chwały w mediach mówi się jedynie o bandzie buraków, którzy za 170 lat i tak z Niemcami nie wygrają.

Julcia spała spokojnie obie połowy meczu, my również. Emocje Roberta rozłożyły nas kompletnie, a po skończonym wyścigu i zmianie kanału pierwsza bramka utwierdziła nas, że czas już iść spać.

Dzisiaj w poradni okulistycznej okazało się, że oczka Naszej Kruszynki są "wporzo". To dobrze, zwłaszcza po tym wszystkim, co przeszła. Mamy jednak zgłosić się na kontrolę za miesiąc. (znów stanie w kolejce!, bleeeee).

06 czerwca 2008

Przyłapani



To, że trzeba mieć dobre stosunki z sąsiadami wie każdy. Ale żeby aż takie ?!

Dzień Jak Codzień

Oto z grubsza mój harmonogram dnia:

3:00 Przerwa w spaniu, zmiana bagażnika, karmienie.
5:00 j.w.
7:00 Prezentowanie dobrego humoru z rana, przekąszenie, zmiana bagażnika, zawędrowanie do łóżka rodziców.
7:30 Spokojny sen w objęciach mamusi.
10:00 Poidło, następnie brykanie pełną gębą. Zainteresowanie wszystkim co wokół.
12:00 Lunch time. Przygotowania do spaceru po orbicie.
16:00 Lub jak się wydzieram 14:00 Małe conieco w postaci zmienianych gaci. Wsuwanie mleka.
18:00 Dogorywający spacer. Początki przygotowań do basenarium.
19:00 Zanurzenie w tafli basenarium. Bulki i inne zabawy z H20 i NaCl (przemywanie oczu).
Wieczór upływa pod znakiem solidnych kup. Jedna, druga, trzecia.
21:00 Deportacja z dużego pokoju. Logowanie się w łóżeczku.
22:00 Niespokojny sen, przygotowywanie się do obudzenia rodziców o 23:30
23:30 Zapowiadana pobudka. Zabawa trwa dalej.

Na marginesie dodam, iż jeszcze dwa razy nie udało nam się powtórzyć ww. cyklu. Ale nadal twardo dążymy.

05 czerwca 2008

Cała Polska czyta dzieciom...



Jak widać czytanie może być bardzo męczące. Zarówno dla czytającego, jak i dla odsłuchującego. I dodam, że nie były to żadne Dziady część III, ale niewinne wierszyki, adekwatne do wieku odsłuchującej autorstwa Jana Brzechwy.

Jedynie Miś Ambroży (zielony na zdjęciu) nie poległ na polu walki, luzacko oparty łapką o kant czerwonej poduszki...

04 czerwca 2008

Hmm...



Hmm, to wam powiem, że wczoraj byłam u lekarza. Pierwszy raz byłam w przychodni. No i jest zupełnie inaczej niż w szpitalu, bo nikt nie wkłuwał mi venflona, ani nie było słychać wrzasku innych jednopoduszkowców itp.

Pan Lekarz - Dzieciolog był mną zachwycony. Ważę juz 4500 g. Przez cały czas leżenia na kozetce niemowlęcej, w pozycji "na brzuchu" unosiłam mocno główkę i nawet nie chciałam jej kłaść spowrotem. Byłam generalnie grzeczna, jak zwykle zasikałam stanowisko kontrolne ale coś w końcu trzeba nabroić.

Generalnie ze mną wszystko jest ok. Jednak po szczegóły rodzice muszą się udać do specjalistów, gdzie podobno niebawem pójdziemy. Narazie Pan Doktor kazał mnie nie szczepić i kazał poczekać co powie Pan Neurolog. Tak więc nadal nie mogę się wszędzie pokazywać i rodzice muszą mnie trzymać pod pewnym "kapeluszem" - czyli prewencja nade wszystko. No ale przecież lepiej jest chuchać na zimne, nieprawdaż?

Co do jednopoduszkowców, to zaczynam się już nie mieścić na jednej poduszce i pewnie zaniedługo stanę się półtorapoduszkowcem...

W nocy była straszna burza, która oprócz obaw rodziców nie wyrządziła na naszym terenie nic, bo poporostu ominęła naszą okolicę. Rodzice, znani chuchacze na zimno, wzięli mnie do siebie do łóżka, tak żebym się nie przestraszyła pierońskich pierunów. Pioruny nie nadeszły, ale mi się upiekło i spaliśmy wszyscy razem. Wyglądaliśmy wszyscy jak jednomateracowce, w wymiarze 160x210. Było super!

01 czerwca 2008

Dzień Dziecka

Dziś byłam u mojego kochanego kuzyna, który obchodził hucznie swój pierwszy roczek. On to jest już duży chłop. Ja przy nim wyglądam jak mała fasolka. Bardzo mi imponuje.

Marcin już sam umie siedzieć, bierze sobie sam butlę z piciem i robi różne sztuczki, których ja jeszcze nie umiem. Ja narazie macham rączkami, to tu, to tam i takie tam.



Ja natomiast w dzień dziecka dostałam matę z pałąkiem, która jeszcze mi się nie znudziła.



Brykam ile wlezie, i jestem bardzo zadowolona. A jak jestem bardzo zadowolona to robię różne, różniste miny.

Np. ta :-D



Albo ta :-P