09 czerwca 2008
A po niedzieli...
Po niedzieli podobno z reguły następuje poniedziałek. Stało się tak i tym razem. Po biało-czerwonej niedzieli, bo obwieszonych flagach samochodami i niczym w Boże Ciało przystrojonymi oknami w narodowych kolorach zasiedliśmy do oglądania prawdziwego sportu, jakim jest... formuła 1. Szkoda tylko, że nasz "Małysz 2" wygrał akurat w momencie europejskich mistrzostw kuli kopanej, bo zamiast o nim śpiewać pieśni chwały w mediach mówi się jedynie o bandzie buraków, którzy za 170 lat i tak z Niemcami nie wygrają.
Julcia spała spokojnie obie połowy meczu, my również. Emocje Roberta rozłożyły nas kompletnie, a po skończonym wyścigu i zmianie kanału pierwsza bramka utwierdziła nas, że czas już iść spać.
Dzisiaj w poradni okulistycznej okazało się, że oczka Naszej Kruszynki są "wporzo". To dobrze, zwłaszcza po tym wszystkim, co przeszła. Mamy jednak zgłosić się na kontrolę za miesiąc. (znów stanie w kolejce!, bleeeee).
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
My tez bylismy u tego okulisty na Ligocie - pierwszy i ostatni raz- czekalismy 2,5 godziny....!!!!
A Julka ma przeslodka mordke :)
Jeju, jakie urocze dziecię! No śliczna dziewczynka wam rośnie.
Pierwszy raz na tej fotce jestem w stanie odczytać rysy jej twarzy, a nie buźkę niemowlaczka.
Prześlij komentarz