16 lutego 2011

KUBA!!!

Co to znaczy?

a) Z okazji walentynek, mam nową sympatię??

- Niestety zła odpowiedź.

b) A może to kolejny kraj, przez który przetoczy się fala protestów i władze zostaną obalone?

- Nie sądzę, również zła odpowiedź

c) rodzaj alarmu bombowego?

- TAAAAK. To w naszych manewrach, w starciach pampersowo - nocnikowych hasło, przy którym oboje rodziców staje na baczność i wykonuje polecenia dowódcy - Julci. To nasz BROWN CODE, czyli po ludzku tak Julcia woła, że się jej chce... wiadomo czego. Nie będę się rozpisywać bo i po co.

15 lutego 2011

Uczę się sama jeść...

Nie jest to łatwe, ale każdy początek jest trudny, więc się prawie nie załamuję, (czasem pokrzyczę, czasem tupnę, czasem nawet zamachnę ręką ze złości, ale to niiic takiego) i globalnie patrząc na problem staram się jeść samodzielnie.

Od jakiegoś czasu dopiero.

Na razie mam licencję na chleb pokrojony w kosteczkę, gęste serki, owoce i takie tam, natomiast cały czas ubiegam się o uprawnienia żeby jeść zupę. Chodź na zupę to podobno mam jeszcze poczekać aż przyjdzie lato, bo jak to tłumaczą moi rodzice w lecie wykładzina szybko schnie.

Do perfekcji opanowałam lizanie lodów w wafelkach, jedną gałkę potrafię rozłożyć w kilka minut nie uciaprając się ani trochę (tj. buzia dookoła), ani mojej odzieży wierzchniej.

Jedynie zbyt długie trzymanie w ręku połóweczki czekolady z jajca niespodzianki, które sprawia iż owa czekolada nie rozpuszcza się w ustach tylko w dłoni, powoduje u mnie frustrację i wręcz szał.

Ale wszelkie złości mijają nawet po tym jak po otwarciu żółtego pudełeczka okazuje się, że wewnątrz tkwi po raz siódmy gumowy pomarańczowy stworek, służący jedynie do rzucania o ścianę lub super puzzle sztuk 12.

14 lutego 2011

Walentynki

Jak wiadomo, 14 luty to wszem i wobec znana data, a w szczególności samotnym osobom, którym rzygać się chce na samą myśl o tym dniu, nie mniej jednak w nawiązaniu do daty pragnę opisać kilka miłości osobnika płci niemęskiej, posiadającego prawie trzy lata, czyli Julci.

1. Po pierwsze, najbardziej ulubioną rzeczą, niezmiennie od pierwszego dnia w domu jest przerywanie sobie i innym domownikom snu w porze pomiędzy godziną 24 a 2 w nocy. To absloutny hit, Julcia uwielbia to robić, jednakże ani Ona, ani my nie wiemy skąd i dlaczego się tak dzieje. Tak Ot: Ten Model Tak Ma.

2. W sondażach i wszelkiej maści rankingach drugie miejsce zarezerwowane jest dla mleka. Tak, bez mleka nie było by udanej kolacji, a co ważniejsze rodzice nie mogliby pospać dłużej niż do 5-tej, 6-stej rano, gdyby nie właśnie MLEKO!

3. Po trzecie, szmatki, ściereczki i temu podobne gadżety sprzątalnicze, które są absolutnym szałem w rękach Naszej córki. Jeszcze dobrze Julcia nie umiała mówić, za to potrafiła przyjść do Babci i poprosić o: (pisownia oryginalna) "Jąkąś szmatkę". Owa "Jąkąś szmatka" potrafi wydłużyć kąpiel o ponad 70% z racji przetarcia to tu, to tam czegokolwiek co można szmatką przetrzeć.

4. Następną miłością, chyba typową dla tego gatunku są słodycze. Tego zbytnio nie trzeba komentować, jednak mam radę dla rodziców, którzy nie potrafią oduczyć dzieci jeść miśków znanej niemieckiej firmy, której nazwa zaczyna się na H, a kończy na O.

Otóż po zakupieniu dowolnej wielkości paczki, i własnoręcznym zjedzeniu 3/4 zawartości paczki należy pozostałą 1/4 część wyłożyć na talerzyk w celu przesuszenia na około ponad dobę. Następnie, jak niby nigdy nic należy delikatnie i potajemnie wprowadzić na orbitę okołodziecięcą talerzyk z wcześniej "ususzonymi" misiami w celu poczęstowania - dobrowolnej degustacji.
Efekt jest taki, że dziecko chętnie sięga po kolorowego, przezroczystego kamyczka w kształcie misia po raz ostatni.

I tym oto sposobem przeszliśmy od Walentynek do kwadransu spożywczo - dietetycznego... BYE.

13 lutego 2011

Samoloty

Dzisiaj z Julcią wpadliśmy pooglądać samoloty. Takie małe na małym lotnisku (Katowice - Muchowiec). Jedno, dwu płatowce, do wyboru, do koloru.

Na płycie lotniska, stały trzy białe małe odkurzacze i trzy ogrodzone staruchy - zabytkowe, albo przed zezłomowaniem - nie znam się: czerwony, niebieski i żółty. Najbardziej Julci utkwiło w głowie to, iż jeden z kolorowych zabytków nie miał śmigła, bo widocznie ktoś urwał.

Załapaliśmy się nawet na start jednego białego, ale ponieważ trzeba było patrzeć pod słońce, i strasznie "fukało" tj. dmuchał wiatr, Julcia stwierdziła, że wystarczy jej tego oglądania, co przy temperaturze 0st. C i odczuwalnej -10st. C wydawało się całkiem zrozumiałe.

Po powrocie do domu, już było jasne, że nie zaprenumerujemy skrzydlatej polski, ani temu podobnej prasy, gdyż Julcia lotnictwem zbytnio się nie zainteresowała, z wyjątkiem wcześniej już wspomnianego dochodzenia pt. Kto Mógł Ukraść Śmigło...

...na dobranoc znowu katowaliśmy franklina, mikołajka i całą reszte ekipy...

12 lutego 2011

Ciśnienie

W związku z panującą w domu to tu, to tam biegunką, wyjęliśmy na kilka pomiarów ciśnieniomierz...

...bardzo to Juleczkę zainteresowało, zwłaszcza ta pompeczka, którą można troszkę ponaduszać a Arnold (pluszak) dzielnie znosił wszlelkie na nim testy, zwłaszcza napompowywanie rękawa do maximum, gdzie bidulkowi już gały wychodziły na wierzch...

cóż, pompeczka to przedniej jakości materiał do zabawy, gorzej z rękawem, do którego Julcia nawet nie miała zamiaru się zbliżyć, toteż po tysiącach namów, tłumaczenia, argumentów, przekupstwa na "maomam'y" i czekolady udało się spróbować zmierzyć Julci ciśnienie...

...i nic z tego zbytnio nie wyszło, bo rękaw kończył się zamiast na łokciu, to prawie na nadgarstku, a po lekuśkim napompowaniu pompeczką Julci już nie w smak było ograniczanie jej ruchów oraz brak dostępu do powietrza dla tych kilku centymetrów skóry. Postanowiliśmy odpuścić, co by się kobiecina nie zraziła na przyszłość, jak już będzie musiała mierzyć codzień w wieku np. 70 lat to niesforne ciśnienie...

...jak zwykle, z dużej chmury mały deszcz.