12 lutego 2011

Ciśnienie

W związku z panującą w domu to tu, to tam biegunką, wyjęliśmy na kilka pomiarów ciśnieniomierz...

...bardzo to Juleczkę zainteresowało, zwłaszcza ta pompeczka, którą można troszkę ponaduszać a Arnold (pluszak) dzielnie znosił wszlelkie na nim testy, zwłaszcza napompowywanie rękawa do maximum, gdzie bidulkowi już gały wychodziły na wierzch...

cóż, pompeczka to przedniej jakości materiał do zabawy, gorzej z rękawem, do którego Julcia nawet nie miała zamiaru się zbliżyć, toteż po tysiącach namów, tłumaczenia, argumentów, przekupstwa na "maomam'y" i czekolady udało się spróbować zmierzyć Julci ciśnienie...

...i nic z tego zbytnio nie wyszło, bo rękaw kończył się zamiast na łokciu, to prawie na nadgarstku, a po lekuśkim napompowaniu pompeczką Julci już nie w smak było ograniczanie jej ruchów oraz brak dostępu do powietrza dla tych kilku centymetrów skóry. Postanowiliśmy odpuścić, co by się kobiecina nie zraziła na przyszłość, jak już będzie musiała mierzyć codzień w wieku np. 70 lat to niesforne ciśnienie...

...jak zwykle, z dużej chmury mały deszcz.

Brak komentarzy: