30 kwietnia 2008

Halo, to ja!

Antybiotyk robi swoje, więc mam coraz więcej momentów w swoim życiu, kiedy jestem zadowolona. Wiem, że miałam już więcej nakłuć niż mamusia i tatuś razem wzięci, a to boli jak cholera, także wszystkie punkcje i zmiany venflonów, odklejanie woreczków do pobierania moczu itp. itd. to jednak lubię się często uśmiechać (jeszcze nieświadomie, ale co tam) i nie narzekam.

Krzyczę i płaczę (a mam donośny głos) jedynie w czasie przebierania pamplika, zwłaszcza w jego pierwszej fazie, oczyszczaniu okolic pępuszka i jak jestem zwyczajnie głodna. Uwielbiam się natomiast kąpać. Nawet rutynowe mycie pupy pod kranem sprawia mi o wiele więcej przyjemności, niż jakieś wycieranie chusteczkami nasączonymi dziwnym pachnidełkiem.

Mama mówi, że leń jestem, bo wolę ssać z butelki niż z cycusiów, ale to przecież logiczne, że człowiek dąży do tego, żeby było mu wygodniej, nie?




Co do ssania, to jeszcze lubię ssać paluszki. Mamusia mi obcięła pazurki ostatnio, więc mogę sobie machać po twarzy ile chcę i nie pozostają mi rysy.

Mamusia, która jest ze mną w szpitalu - odnoszę wrażenie - , że dostaje czasem świra, bo te wszystkie dzieciaki (w moim wieku) strasznie ryczą, a ciocie zamiast się nimi opiekować podsypiają a to na przebierakach, a to na krzesłach a nawet na podłodze. Mi to ani ziębi, ani grzeje, bo mam osobistą opiekę, dodatkowo z wbudowaną mleczarnią. Ma się ktoś lepiej?

29 kwietnia 2008

Fotopost

Dzisiaj inaczej. Mało pisania, dużo zdjęć. Zapraszam poniżej.


1. Coś mi kurcze w zębach siedzi...



-------

2. Ojciec, ile jeszcze tych zdjęć ?!



-------

3. Trzymacie kciuki? Ja też...



-------

4. Udaję, że słucham co mama do mnie mówi...



-------

5. Nareszcie razem...

A tak wyglądam jak się uśmiecham...


Wprawdzie to już końcówka mojego uśmiechu, ale się udało go uchwycić Tatusiowi... Chwilkę później zrobiłam kupkę i mina mi zrzedła...

28 kwietnia 2008

Długi Udany Dzień

Nasz dzień się dzisiaj rozpoczął o 4.30 nad ranem, kiedy to po standardowym odciągnięciu pokarmu przez mamusię, (a dokładniej przez laktator) zaspany tatuś zawiózł "świeże bułeczki" naszej córci.
Po wejściu na oddział, mało nie dostał zawału, bo okazało się że dziecka na nim nie ma :-/
Naszczęście pielęgniarka opiekująca się salą (K2*) uprzedziła moje zapytanie i oznajmiła, że "Pańskie dziecko zostało przeniesione na inny oddział - K3*." ufff... wielka ulga. I miłe panie skierowały mnie na salę, gdzie znajdowało się 5 bobasów, w tym Nasza Julcia...
Znowu zmiana, na całe szczęście na lepsze. A Wujek Michał pisał niedawno na Liskowej Stronie, że ledwo co się Julka wcisnęła na ten świat, to już zwiedza. I to w dodatku szpitale. I proszę, dzisiaj kolejna wycieczka oddziałoznawcza.
Potem konsultacja z lekarzem, i prośba o pozwolenie, aby na oddział mogła się wprowadzić mamusia. Pani Ordynator, złapana świeżo po obchodzie stwierdziła, iż dziecko bez jakichkolwiek przeciwwskazań może być 24 h na dobę z matką!!!
JUHU!!! Pozostało spakować manatki (jedynie "maleńkie" dwie torby) i jazda na oddział.
O dziwo Julci się to chyba też spodobało, bo spokojnie sobie spała, a w czasie przerwy w spaniu na lunch - zadowoliła się pełną piersią, a nie tam jakąś butelką. Wieczorem jak wychodziłem, była po trzech cyklach karmienia naturalnego, tak więc zapowiada się dobrze.

Ponieważ obowiązuje CAŁKOWITY ZAKAZ ODWIEDZANIA GOŚCI będę się starał wrzucać coraz więcej fotek. Nie muszę już być szpiegiem, mam oficjalną akredytację od Pani Ordynator na robienie fotek z zastrzeżeniem, iż mają to być fotki jedynie swojego dziecka. No problem.

Tak więc poniżej:



Nareszcie czuję mamusię i jestem z Nią cały czas!

--------------------



Po solidnej kupie, albo przed jedzeniem - uwielbiam się prężyć!

--------------------



Ciekawie jest leżeć u mamusi na podusi, a nie tylko w moim "akwarium".
_________
* - K1 - intensywna terapia, K2 - półintensywna, K3 - jeszcze łagodniejszy oddział, dla dzieci w najlepszym stanie z dwóch wcześniejszych. Po K3 jest już dom.

Ania w szpitalu!


Wbrew sugerującemu zło tytułowi, to DOBRA wiadomość!
Mała Julcia jest już w pokoju razem ze swoją mamusią... Stąd pobyt Ani w szpitalu.
I znowu się człowiek cieszy że idzie do szpitala...

27 kwietnia 2008

A w nocy...

Dzisiaj w nocy strasznie brykałam - powiedziała Ciocia, która się mną opiekowała.
Oczywiście jak tata przyszedł rano z pokarmem, to usnęłam i się nie zobaczyliśmy. Następnym razem nastawie se budzik...
Jula

26 kwietnia 2008

Słuchaj córciu!


Julka na mamy wzięta ręce.
Bulknie pokarmem czasami w podzięce.
Tu strzeli minkę, tam walnie foszka.
Ledwo dopina zatrzaski w śpioszkach.

Ciocie czaruje w całym oddziale.
Zsikana wrzeszczy na całą salę.
Wcina mleko zamiast zupeczki
I generuje kupy ze swej pupeczki.

Mleczko Mamusi


Mamusia Ania produkuje tyle mleka, ze zgłosimy Ją do rankingu najproduktywniejszych odkryć sezonu 2008. Ranking ten publikuje miesięcznik 'Laktator'. :-)

25 kwietnia 2008

Czarnogłowa


Dzis wreszcie nakarmił mnie ojciec. Z mężczyznami jak się je, to jest inaczej.
Najpierw karmiła mnie mamusia, ale tylko troszkę zjadłam, pomarudziłam i poszłam spać. Jak się obudziłam, to wziął mnie na ręce tata i zaczął karmić. Piłam jak szalona. Do dna. Super się się pije z facetami, bo po jakimś czasie sobie bekłam z całej siły i miałam pokarm za kołnierzem a tata zapomniał mnie asekurować pieluchą, więc ubranie również było mokre. Zabawy było co nie miara, tata musiał się nieźle natrudzić żeby wytrzeć mi pokarm za uszami i na dekolcie.
To co przepraszam się będzie dziać jak będę jeść PAPKI?

Uff...


U mnie nic nowego, czyli jest dobrze a nawet lepiej... Jak to dobrze ze tatuś nie ma o czym pisać. Wogóle, to tu są same absurdy - rodzice się cieszą, że ich dziecko jest na patologii, chcą żeby nie szło na łagodniejszy oddział (bo tam wiecej zarazków) itp. itd.
A podobno za oknem wiosna już jest? My nie widzimy, bo po pierwsze to jest ósme pietro, a po drugie żaluzje wiszą...

24 kwietnia 2008

Mam już TYDZIEŃ!!!

Jestem coraz większa, coraz więcej ważę i obchodzę pierwszy jubileusz.

...

Tydzień czasu to z pozoru bardzo krótki okres, jednak w kontekście Naszej Małej Myszy, to jest baaardzo dużo czasu, który momentami ciągnął się bez końca.
Tydzień wiszenia na włosku i ciągłej niepewności.

Dzisiejsze wyniki badań, jednak pokazują, że może byc lepiej. I to znacznie lepiej. I oby tak dalej.

Trzeba się cieszyć, bo Julcia dzisiaj zrobiła piękny prezent swojej mamie na urodzinki.
Wyniki Jej badań są lepsze niż się mamusia spodziewała.

Dużo osób na całym świecie,
Śledzi Jej losy w tym internecie.
Jedni czytają, inni zaś śledzą,
Tak czy siak, wszystko już wiedzą.

Julcia temperaturę ma w porządeczku,
Pampersów ubywa w jej pudełeczku.
Kupek aż robi tuzin codziennie,
Mleko od mamy smakuje niezmiennie.

Czupryna czarna, oczy niebieskie,
Paznokcie długie i body z pieskiem.
Mamusia codzień odciąga pokarm,
By zaspokoić Małego Żarłoka.

Który jeść woła zawsze nad ranem,
Tak to już jest, gdy jest się Baranem*.



________
* - Zodiakalnym, żeby nie było.

Wyniki badań.


Pani doktor, Zastępca Ordynatora przestawila nam stan zdrowia naszego malucha...
W największym skrócie:
Jest wyraźna poprawa i antybiotyk robi swoje. Jest duża szansa, że obejdzie sie bez poważniejszych komplikacji, wpływających na dalszy rozwój Julci.
Ponadto Nasza Myszka leży juz w łóżeczku i ma się coraz lepiej...
Idziemy odciągać mleko, wiecej szczegółów wieczorem...

23 kwietnia 2008

Jutro kolejny dzień...

Jutro kolejny dzień, w którym powinniśmy się dowiedzieć czegoś więcej.
Po pierwsze będą wyniki punkcji lędźwiowej, którą miała dzisiaj robiona. Dowiemy się czy jest postęp w leczeniu. To jednak dopiero jutro.
A dziś ?
Było milutko. Najpierw przyszliśmy i zmieniliśmy pampersika, potem jedzonko i... mamusia mogła karmić dziecko na rękach. Mogła Ją przytulić, poczuć przy sobie. Julcia też wreszcie mogła poczuć, że ma mamę w zasięgu. Jak tylko dostała się na ręce mamy, odrazu przestała płakać, no bo co w końcu, kurcze blade.
Następnie poszła drzemać i za 3 godzinki znowu jedzonko. Dostała butlę, którą Ania Jej podawała i troszkę nas przestraszyła, bo cmokała przez 20 minut smoczka, a mleka nie ubywało...
Wkońcu tatuś po dłuższym smyraniu przekonał córeczkę, że warto jeść, zwłaszcza będąc w szpitalu na 8-mym piętrze (na patologii). Julcia zassała butlę, i skończyło się jedynie na strachu świeżo upieczonch rodziców...
Potem Pani pielęgniarka chcąc pobrać próbki do badania moczu, założyła Małej woreczek do pobierania moczu i mała go osrała.
Na nic się zdały tłumaczenia, że to dla jej dobra i wogóle, gdyż z następnym założonym woreczkiem stało się to samo.
Rośnie nam Mały rozbójnik, i to nas bardzo cieszy.

Znowu awans!


Jak się dowiedzieliśmy jutro Julcia opuści swój wypasiony inkubator i przeniesie się do łóżeczka.
Na zdjęciu powyżej: jestem taka spokojna na rękach mamy i super mi się wtedy je. Miny strzelam na prawo i lewo, potem grymasik i tak w kółko...

Tak wyglądam jak śpię...


Rodzice się modlą o jutrzejsze wyniki moich wszystkich badań...

22 kwietnia 2008

Krótka wiadomość na koniec dnia

Nasza Myszka miała dziś robione USG serduszka które pokazało, że jej serce pracuje prawidłowo i bez zastrzeżeń.
Julcia była bardzo dzielna i wogole nie płakała...

Czas ucieka...


Liski, trzymamy się z Wami mocno i łączymy w bólu.

Jestem zarejestrowana!


Dzisiaj moi rodzice poszli do Urzędu Stanu Cywilnego i mnie zgłosili. Dostali odpis aktu urodzenia ktory może mi się przyda za 18 lat żeby dostać dowód osobisty i pójść kupić legalnie piwo. Narazie moim ulubionym drinkiem jest mamusine mleko, którego piję na tyle dużo, że mi odłączyli kroplówkę z glukozą. Poza tym to mamusia mnie karmi i mnie przebiera w czasie swoich odwiedzin.

Oto foto!


Udało się zrobić troszkę z daleka i z telefonu wiec rewalacji nie ma, ale pewna namiastka zdjecia jest.
Na zdjęciu przedstawiona jest świeżo upieczona mama ze świeżo upieczoną córką. Drugi plan stanowią: inkubator w wersji cabrio oraz biurko pospolite szpitalne duże typu "nerka". Tło w większości zajmują żaluzje pionowe zmywalne w kolorze modrym.

Mamusiu, Tatusiu, Wszyscy Kciukotrzymacze!

Jem coraz więcej. Teraz moja jednorazowa porcja to nie jakieś tam 40, czy 50 ml. Wcinam juz cale 60 ml. Fabryka im. "Cycusi Mamusi" pracuje pełną parą 24h na trzy zmiany.

21 kwietnia 2008

Wiadomości poniedziałkowe

Postaram się tu strecić to co dzisiaj uslyszelimy w szpitalu.
Generalnie dowiedzielimy się tyle, że jutro będziemy wiedzieć więcej.
Niby nic, a jednak.

Po pierwsze bakteria, która spowodowala to straszne chorobsko naszej Julci to paciorkowiec a dokladniej paciorkowiec grupy B. Na ten temat więcej będziemy wiedzieć jutro po zdobyciu informacji od lekarza prowadzącego.

Po drugie Julcia leży już na oddziale patologii noworodków, a nie na OIOM-ie. Jeszcze nie może przebywać caly czas z Mamusią, ale możemy już ją sami przewijać, dawać jej jesć i w niedalekiej przyszlosci sami kąpać. Z drugiej strony musimy bardzo uwazac zeby sami jej nie przyniesc jakiegos swinstwa.

Gdy siedzieliśmy z Juleczką, kilka razy otwierała oczka i patrzała w naszym kierunku. Podczas jedzenia, ściskała nas za rączkę a po najedzeniu się robiła różne śmieszne miny łącznie z uśmiechaniem się. Szkoda ze to mimowolne, ale jednak mile.

Cały czas staramy się przemycić aparat, żeby zrobić jej zdjęcie i wam Ją pokazać.
Julcia urosła od ostatnich zdjęć, wyładniała, a dzisiaj nawet miała umyte swoje czarne, czarniste włoski więc wyglądała jak laska. Leży sobie w samym pampersiku, czasem w body i obecnie venflona ma wkłutego w nóżkę, więc ręce ma wolne.
Pokarmu od mamusi zajada 50 ml na jeden raz i strasznie nie lubi jak się Ją dotyka (a właściwie tyka), przewraca z boku na bok itp. Podoba się jej za to głaskanie i obecność przy boku zapatrzonych w Nią rodziców.

Pozdrowienia dla WSZYSTKICH CZYTAJĄCYCH nasz blog, a zwłaszcza dla osób udzielających się w komentarzach. Prosimy o więcej, jak ktoś nie czuje się na siłach, to można anonimowo :-)

Wiemy, z różnych źródeł, że nasza strona jest śledzona poza granicami Polski, min. we Francji, w Wielkiej Brytanii, Irlandii, Niemczech... to miłe i bardzo nas podbudowuje.
W Polsce podobno jeszcze nikt nie czytał z rejonu Kujaw i okolic Leska na wschodzie :-)

Julcia jest na patologii!


W południe przyszliśmy do Julci, a tu miła niespodzianka. Brak dziecka na oddziale intensywnej terapii - przewieziono Ją na oddział patologii noworodków. O wiecej szczegółów i kulisy "awansu" Naszej córki w następnym poście.

20 kwietnia 2008

Ile jeszcze?


Jak się dowiedzieliśmy, JULKA może do dwóch dni opuścić OIOM i zostanie przeniesiona na Patologie. Trzymamy kciuki.

Po porannej wizycie.


Julcia spala całą noc spokojnie, i obecnie jest małym żarłokiem. Przedstawiona powyżej ilość jezdnia pochodzi z wczoraj i juz tyle jej nie wystarcza. Miłej niedzieli!

19 kwietnia 2008

Wieści Wesołe III

A to Ci niespodzianka na koniec dnia.
Jeszcze przed 22:00 byliśmy zanieść Julci nowy pokarm, wprost z fabryki im. "CYCUSI MAMUSI".
W korytarzu natknęliśmy się na mającą dyżur Panią doktor, która nam dziś w południe objaśniała wszystko krok po kroku, mając wtedy minę poważną.
Natknąwszy się usłyszeliśmy następujące słowa:

"... Jest dużo lepiej,
nadal jest stan zagrożenia, ale jest lepiej. Dużo lepiej..."


Po czym oficjalny i do tej pory groźny wyraz Twarzy Pani doktor zamienił się w szczery uśmiech.
Lepszego zakończenia dnia nie mogliśmy sobie wymarzyć.
Dobranoc Julciu!

Wieści Wesołe II

Byliśmy popołudniu drugi raz, zawieźć pokarm mamusi i było cudownie.
Dzidzia spała cały czas, bez problemu oddychała i była spokojna.
Troszkę z Niej jest mały Chińczyk albo Tybetańczyk bo przechodzi żółtaczkę :-)
Po pewnym czasie pani pielęgniarka pozwoliła wziąść mamie małą na ręce i ją nakarmić swoim pokarmem przyniesionym w butelce. Po zjedzeniu pyszności przyszła pora na chrzest. Ochrzciliśmy naszą córeczkę imieniem Julia, na drugie Anna co chyba nikogo zbytnio nie dziwi. Tak więc społeczność Chrześcijańska jest od dziś większa o 53 cm Naszego Skarba :-)
Później poszliśmy (jeszcze w szpitalu) odciągnąć pokarm w specjalnie do tego przygotowane miejsce, i zostawiliśmy go Julci i poszliśmy do domu.
Generalnie Dzieciątko wygląda jakby czuło się lepiej. Jest spokojna, oddech ma wyrównany, tętno równe i temperaturę też w porządku.
To są jedynie nasze odczucia, które tak naprawdę nie oddają prawdziwego stanu Jej zdrowia, ale opisują co się dzieje.
W poniedziałek dopiero dowiemy się co "w trawie piszczy" i będzie wiadomo więcej.
Pozdrowienia dla Wszystkich Czytających, i dla Kciukotrzymaczy.

Wieści Wesołe 1

I pojawia się światełko w tunelu !!! :-)
Byliśmy u Julci, prawie cały czas płacząc. Spała sobie spokojnie cichutko oddychając. Takie bezbronne, małe maleństwo, które walczy z choróbskiem.
Pani doktor powiedziała, stan Juli się nie pogorszył, a właściwie polepszył. Więc tak:
Najważniejsze jest to, że SAMODZIELNIE ODDYCHA, JE I JEJ NERKI funkcjonują PRAWIDŁOWO.
To dla nas duże pocieszenie, bo wreszcie odbijamy się od dna :-)
Wierzymy, że będzie dobrze.

Wieści Niewesołe 2

Niestety okazało się najgorsze.
Julcia ma zapalenie opon mózgowych. Jest bardzo ciężko chora.
Leży na OIOM-ie i bidula walczy o Życie i Zdrowie.
Dziękujemy za wszelkie oznaki solidarności, sympatii i współczucia, a także za wszelką pomoc, zwłaszcza Rodzicom Ani, którzy pomogają, tak jakby była to ich córka.

Wieści niewesołe.

Nasza Julcia jest bardzo ciężko chora. Wczoraj tj. w piątek Julcia została przetransportowana do Centrum Zdrowia Dziecka i Matki w Katowicach - Ligocie, na oddział intensywnej opieki medycznej. Ma silną infekcję. Martwimy się. Czekamy. Mamy nadzieje, że będzie wszystko OK. Trzymamy się mocno.
Zatroskani Rodzice

18 kwietnia 2008

Julcia zasmakowała w cycusiu. Wkońcu!

Tym razem post, bez zdjęć, bo to nie strona xxx ;-P
Ale wreszcie nastąpił moment, kiedy nasza dzidzia wreszcie zaczęła ssać mleko własnej matki. Moment wzruszający, dziecko pierwszy raz się czegoś nauczyło. Cudowne małe usteczka nieprzerwanie od kliku minut ssają i ssają...

Słuchaj mamusiu...


Ja narazie jeszcze dużo śpię, ale w niedalekiej przyszłości mam zamiar troszkę pomarudzić, pokrzyczeć i takie tam drobnostki, które Cię przecież mamusiu moja kochana wcale nie wkurzają, prawda?
Teraz spokojnie sobie odpoczywajmy, po tym porodzie. Ciężko było wyleźć na ten świat, ale nareszcie ciesze, się że mogę obejżeć wasze gębusie. Nie mogę się również doczekać tabunów gości odwiedzających mnie w domku.
Pragnę również podziękować za wszystkie życzenia, gratulacje i inne temu podobne wyrazy sympatii przesyłane na ręce moich rodziców.
Julcia Mała.

A tyle mam włosów...


Teraz sobie spokojnie śpię...

17 kwietnia 2008

To był dzień...


Ale się dzisiaj działo...
Rano wybierając się do szpitala, nie do końca wierzyliśmy że to TEN dzień...
Najpierw wody odeszły, potem przyszły skurcze, a po skurczach, to rach ciach i oto człowiek.
Opis jest skrótowy, ale zarówno Ania jak i Julka przeszły swoje i należą się (zwłaszcza Ani) wielkie brawa. Ja tylko przyglądałem się z boku i dawałem sobie wbijać pazury w dłonie.
Zarówno obsługa jak i miejsce okazały się na wysokim poziomie, i wszelkie wątpliwości z tym związane zostały bardzo szybko rozwiane. Ania obecnie odpoczywa, Julka wydziela wydzieliny, a ja w końcu po smacznym śniadaniu zjedzonym o 7-mej rano mogę coś zjeść (Jest 21:40)
Kot w domu czeka, lecz jeszcze nie wie co go czeka... :-)

Córeczka Tatusia


Ania, Julka i Kicia. 3 kobity. Oj bedzie sie działo...

Szczęśliwa mama i córcia


Tak mi dobrze z mamusią...

Taka jestem


Cała ja

Jest!


54 cm. 3110 g Julia Anna Bucholc.

14 kwietnia 2008

Strasznie Długi Cień...


Robiąc to zdjęcie byłem na tyle padnięty, że nie zauważyłem swojego cienia, ktory wdarł się w kadr. Zdjęcie udało mi się wykonać po godzinie 18 przy zachodzącym słońcu bedac na Szyndzielni (1001m n.p.m.), na którą udało mi się wjechać o własnych siłach pierwszy raz w tym sezonie.
Osoby oczekujące na niusy o ciąży informuję, iż nadal czekamy. 40 tydzień trwa. Może następny post bedzie o Juli? - Czas pokaże.