30 kwietnia 2008

Halo, to ja!

Antybiotyk robi swoje, więc mam coraz więcej momentów w swoim życiu, kiedy jestem zadowolona. Wiem, że miałam już więcej nakłuć niż mamusia i tatuś razem wzięci, a to boli jak cholera, także wszystkie punkcje i zmiany venflonów, odklejanie woreczków do pobierania moczu itp. itd. to jednak lubię się często uśmiechać (jeszcze nieświadomie, ale co tam) i nie narzekam.

Krzyczę i płaczę (a mam donośny głos) jedynie w czasie przebierania pamplika, zwłaszcza w jego pierwszej fazie, oczyszczaniu okolic pępuszka i jak jestem zwyczajnie głodna. Uwielbiam się natomiast kąpać. Nawet rutynowe mycie pupy pod kranem sprawia mi o wiele więcej przyjemności, niż jakieś wycieranie chusteczkami nasączonymi dziwnym pachnidełkiem.

Mama mówi, że leń jestem, bo wolę ssać z butelki niż z cycusiów, ale to przecież logiczne, że człowiek dąży do tego, żeby było mu wygodniej, nie?




Co do ssania, to jeszcze lubię ssać paluszki. Mamusia mi obcięła pazurki ostatnio, więc mogę sobie machać po twarzy ile chcę i nie pozostają mi rysy.

Mamusia, która jest ze mną w szpitalu - odnoszę wrażenie - , że dostaje czasem świra, bo te wszystkie dzieciaki (w moim wieku) strasznie ryczą, a ciocie zamiast się nimi opiekować podsypiają a to na przebierakach, a to na krzesłach a nawet na podłodze. Mi to ani ziębi, ani grzeje, bo mam osobistą opiekę, dodatkowo z wbudowaną mleczarnią. Ma się ktoś lepiej?

Brak komentarzy: