07 lutego 2012

Przychodzi baba do lekarza...

no dobra, nie baba lecz ja - czyli grzeczniutkie dziecko, co ma się nijak do kawałowej baby, ale do lekarza niestety tak.

po pierwsze, swoje diagnostyczne tournee po odziale nefrologii mam już za sobą, i po szczęśliwym zakończeniu badania w pełnej narkozie przed Trybunałem Konstytucyjnym (nie wiem czemu, ale mi się bardziej skrót TK kojarzy właśnie z Trybunałem niż z tomografem)... no dobra do rzeczy:

Tomograf nie wykazał niczego złego w moich nerach. ufff, a mogło być podbramkowo, znowu dostałam szczęśliwą kartę z góry :-)

Dzięki CI! Panie!

i po kilku kichaniach, kaszleniu i łzawieniu oczu wraz z zaczerwienieniem. n-ty raz poszłam dziś do doktora rodzinnego... miałam gorączkę, kaszlę tak, że aż kołdra się mnie boi w nocy...

zamiast uczęszczać do akademii przedszkolnej, kuruję się na L4, w oczekiwaniu na lepsze jutro

i cieplejsza temperaturę powietrza, bo te minus 20 to już przesada....

Brak komentarzy: