10 grudnia 2008

Ale mrózzz...



Za oknem straszliwy mróz, tata z mamą trzymają mnie pod grubą pierzyną, co bym się nie pochorowała ani mnie nie zawiało.

Mikołaj jak widać chodził po okolicy i nawet przyniósł mi grającego kubełka, z którym sobie nieźle radzę. Oczywiście są zgrzyty jak mi spada z kanapy, ale to drobiazg, bo rodzice mają mnie na oku i co chwila któryś jeleń mi podnosi.

Zaczynam wszelkiego rodzaju wspinaczki. Po poduszkach, po bokach kanapy, z łóżeczka zaczynam wystawać i chwytać co smaczniejsze kąski, które znajdują się dookoła mnie. Jak już się gdzieś powspinam, to potem klęczę i nie wiem co dalej zrobić, bo przecież wstać - nie wstanę. Rodzice nazywają to tarapaty.

Jak już się wpakuję w tarapaty, to lamentuję, złoszczę się i nie wiem ogólnie co poczynić dalej. Wtedy musi nadlecieć pomoc w postaci dorosłego i mnie wyzwolić z pułapki.

Na dywanie z kolei jak mi dadzą wolną rękę, to brykam w zakresie 180 stopni, i zaczynam pełzać... do tyłu, bo tak jest łatwiej.

Jak z kolei siedzę na dywanie dłużej niż kilkanaście minut, to czasem zawieje mną i wywalam się prosto na twarz, albo ducnę tyłem głowy o dywan. Jeśli widzę, że ktoś się nade mną lituje i mnie dobrucha od razu zaczynam się żalić.

Dopiero ostatnio odkryłam, że padając na twarz można się poniekąd ochronić rękami. Ale nie wiem do końca o co w tym jeszcze chodzi, więc większość upadków równa się szorowaniu twarzą po dywanie.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Hej towarzysze niedoli prawie chodzacych dzieci :DDD
My juz po szpitalu - Mikolaj nauczyl sie tam wstawania - i teraz juz NA 5 SEKUND nie mozna go zostawic samego :/ wspina sie po wszystkim nie chce juz lezec tylko siedzi i stoi - oczywiscie juz ma dwa guzy - my z Bartkiem po dwa zawaly :/ Koszmar mowie Wam....Napisze pozniej w mailu co nowego u Mlodego znalezli...
Pozdrowionka papapapa
jULA SLICZNA JESTES!!!!!

Kalasanty pisze...

No to trzeba Mikusiowi kask nabyć, zestaw nakolanników i innych ochraniaczy nie zapominając o tej gumce na zęby, co ją bokserzy używają.

Na wiosnę sami się rozejrzymy za kaskiem dla Julci... ale rowerowym :-)

Anonimowy pisze...

Jaka fajna ta Wasza córcia :) Przeczytałam wszystko od początku i naprawdę cieszę się, że ciężka choroba nie pozostawiła większych spustoszeń w tej ślicznotce. Życzę powodzenia i duuuużo zdrówka, oraz Wesołych Świąt :)