Ponieważ rodzice nie mieli czasu na opisywanie moich dokonań, kazałam im natychmiast się poprawić i zacząć wreszcie pisać o mnie. Za karę tata miał zrobić skrót wydarzeń z całego tygodnia:
No i zrobił.
Poniedziałek - pierwsza tura, klawiatura.
Julka wyczuwa, że rodzice nie będą mieć czasu w tym tygodniu na pisanie na blogu. Bierze sprawy w swoje ręce. Niestety wszystko na nic. Wtyczka z klawiatury jest pod kanapą zamiast w komputerze, więc myśli nie zostały przelane do "notatnika" i "painta".
Wtorek - chluśniem bo uśniem.
Naród Pije. Julka też pije. Już sama. Wreszcie trzyma butelkę jak należy, kapnęła się o co chodzi z grawitacją, więc wszystko spływa w dół.
Nie nie, to nie dlatego Julka zaczęła sama pić, bo Jej rodzice nie chcieli dać jeść. To usamodzielnianie.
Środa - pudło.
Po zamieszkach ulicznych z misiem i żabą, oraz po dokonaniu rozboju na nocniku Julcia trafia do pudła na 48 minut.
Po 15 minutach opanowuje mury więzienne i jest już na dachu budynku. Strażnicy są bez szans.
Czwartek - kraty.
I tu się zdziwisz drogi Blogoczytaczu lub Blogoczytaczko, bo te kraty, to nie kolejne więzienie o podwyższonym rygorze, a swoisty downgrade dna łóżeczka. (Dno łóżeczka zstąpiło o jeden poziom niżej). Julcia może w nim stać, brykać i takie tam. Nie grozi jej guz nabity o dywan po wyleceniu za burtę łóżeczka.
Piątek - napad.
Julcia udaremnia Kotu napad na Jej jogurt i zupkę. Kicia - cwaniaczka myślała, że Julka jej nie zauważy czyhającej za nogą krzesła - naiwna...
12 stycznia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz