Rola pchacza wózkowego w zaspach śniegu niespecjalnie mi się podoba, chodź i to zależy od fazy okrywania, bądź odkrywania chodników przez śnieg.
Oczywiście, rzadko się zdarza, żeby ktoś odwalił minimum 80cm szerokości chodnika, które rozwiązałoby wszystko. Najczęściej to wydreptana ścieżynka. I jak tu pchać trójkołowego potwora, kiedy jego ciężar (wraz z załadunkiem) sprawia iż zamiast pchać konstrukcję, człowiek ślizga się w miejscu (na szczęście tylko w skrajnych przypadkach).
I na tym skończę marudzenie, bo można by jeszcze pisać i pisać. Wolę skupić się na pozytywach całej tej sytuacji, a mianowicie:
- Krótki spacerek przez zaspy i schudniesz 2 kg.
- Tydzień regularnych spacerów i mieścisz się w spodnie sprzed dwóch lat!
- Śnieg przykrywa psie odchody i inne syfki trawno-chodnikowe, a więc jest piękniej.
- Kółka z wózka po powrocie ze spaceru wyglądają jak w dniu zakupu w sklepie (chyba, że mamy pecha i trafimy na część chodnika posypaną piaskiem)
Poniżej:
Różowe w brązowym jedzie po białym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz