29 października 2008

BoboFrut

Dziś tata zasadził mi bobofruta. Prosto w twarz.

Ale od początku.

Zaczęło się niewinnie od śliniaka na szyi. Jak tata przyszedł do mnie z łyżeczką, to czułam że coś się święci. Pewnie znowu kaszka, czy cuś. Będą kazali mi jeść a mnie to w ogóle nie rajcuje. Znowu popluję całą okolice. Ale może dopluję dziś do Kici?
To jedyna ciekawa rzecz w jedzeniu kaszki...
W trakcie moich rozważań nie zauważyłam jak obok łyżeczki naprzeciw mnie znalazła się pusta filiżanka a nieopodal filiżanki wyrósł niczym grzyb na ścianie miejskiej ubikacji BOBOFRUT.

Uwielbiam bobofruta, więc pomyślałam sobie, że nie będzie tak źle jak na początku przypuszczałam.

Tata wziął do ręki łyżkę i się zaczęło... bryzgaliśmy po śliniaku, po foteliku (dobrze, że w większości jest pomarańczowy), po mietku (to nasza kanapa, niestety zielona) i prawie zahaczyliśmy o dywan.

Już tata mi obiecał, że jak będziemy na dworze to pozwoli mi ufifrać jeszcze większy kawał ziemi. I takie podejście do sprawy mi się podoba. Wolność rządzi!

Zjadłam zaplanowaną ilość przez tatę, oczywiście pewien procent pożywienia wylądował na moim otoczeniu, no ale nie oszukujmy się - nikt w moim wieku nie je bezstratnie. Takie czasy.

Kanapę dywan i fotelik udało się ocalić. Nie nadają się jeszcze do pralki. Gorzej z moimi ciuchami, śliniakiem i szyją. Są bobofrutowe. Ale ze śliniakiem już gadałam, i powiedziałam mu, że to jest jego praca i musi się liczyć z tym że wygląda jak obsikana serwetka i tego się nie zmieni. A ubranka to podobno się wypiorą. Za siódmym razem wprawdzie, ale upiorą. No ale to nie moja wina, że producent bobofrutów nie robi bezbarwnej żywności. Albo przynajmniej nie dodaje tony odplamiacza na każdą butelkę.

Najważniejsze jest to, że coś mi w końcu smakuje po cycusiowym mleku, które było najlepsze. Piszę było, bo mam go coraz mniej. Mama już nie ma siły produkować...

Poniżej typowy smakosz bobofruta z okolic Działdowa ze słynną łyżką która przyspiesza odpływ zbędnego pokarmu kierując ów pokarm na okolice szyjno-plecowe omijając uszy. Względnie czyste okolice gębusi spowodowane są przygotowaniem smakosza do sesji foto poprzez wcześniejsze ośmiokrotne wytarcie twarzy pieluchą typu tetra oraz potrójnym wyciśnięciem śliniaka rozprowadzając jednocześnie nadmiar pokarmu równomiernie na klatce piersiowej, pod pachami i w okolice pępkowo-pampersowe.

Brak komentarzy: