14 października 2008

USG Bioderek

Się wybraliśmy. Na umówioną wizytę w sprawie USG bioderek Julci.

Jak zwykle na początku nie obeszło się bez dymu w rejestracji. Te baby se myślą, że mogą wszystko, wszędzie i na wszystkim.

A wała!

My się nie dajemy i z Paniami rejestracyjnymi walczymy. Paniami? Czy to są wogóle ludzie? Zakwalifikowałbym je raczej do kategorii "potwory i spółka" ale to już inna sprawa.

Poszło o zły PESEL i brak karty czipendejlsowej ale to oczywisty standard. Na koniec Panienka z okienka rzuciła mi Julciną książeczką! Skandal. Jutro idę nazdać do NFZ'tu, napiszę do Pani Minister Zdrowia Ewy Koparki, a przed przychodnią wykręcę masę wentyli z wszystkich samochodów, gorzej jak babsztyl jeździ tramwajem do pracy :-/

Po spędzeniu przykrych chwil w rejestracji, za nami utworzył się giga korek, wziąłem wózek pod pachę (dosłownie) i zawędrowałem na I piętro po schodach do poczekalni poradni preluksacyjnej w celu ww. USG.

Na górze okazało się, że ludzi takich jak ja jest sporo, i więcej widziano jedynie na Giewoncie. Bywa i tak.

Po krótkim wywiadzie, kto jest ostatni szybko okazało się, że to jest kilka kolejek, do różnych gabinetów, więc pojawił się promyczek nadziei, iż wyjdziemy stamtąd przed północą.

W poczekalni było dużo małych bubusiów, większość mniejszych od Julki i nawet nie było specjalnego wrzasku.

Po dwóch minutach wyszedł Pan Doktor i zawołał... o dziwo NAS. Jupi! Wchodzimy!

Jedna matka próbowała wcisnąć się przed nami, ale odgoniłem ją wózkiem. Nawet chyba przejechałem jej jedną nogę kołem, ale czego się nie robi z miłości do dziecka...

Jak się okazało USG wykazało totalny brak patologii w biodrach Naszej Klementyny i mamy się więcej już tam nie pokazywać - nie ma takiej potrzeby. Chyba, że sami zechcemy z Nią przyjść np. jak zacznie chodzić.

Najwięcej czasu w całym tym wyjściu do poradni zajęło nam ubieranie Naszej Tosi. Tak na marginesie dodam, że Nasza Tosia była bardzo grzeczna dzisiaj zarówno podczas nakładania okrycia wierzchniego zwanego potocznie ubraniem, jak i podczas samego badania.

Cały czas czeka nas wizyta u kardiologa jeszcze...

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Zgadzamy sie w 100 % co do Potworow i spolki :D
Co do kardiologa - walcie jak w dym - my bylismy dzisiaj - zreszta co miesiac jestesmy :/ staly klient :/ i tam jest tofajnie zorganizowane - nam nie zdazylo sie jakos specjalnie dlugo czekac - najpierw EKG robia a potem idzie sie do lekarza na gadanke i my mamy echo serducha ( nie wiem jak reszta dzieciaczkow - pewnie tez) - lekarze ok a Panie na EKG zawsze zabawkami i swiatlem zajmuja Mlodego :) Gorzej jest zdecydowanie na oddziale kardio - czego nie bedziecie sprawdzac :) my neistety w grudniu tak ;/ brrr dziuby - ps Miko juz zaczyna raczkowac :DDD

Lusi pisze...

Hmm... tak sobie czytam i myślę czy na USG bioderek poszliście do swojego ulubionego kombinatu? Ja byłam tam z Cyśkiem dwa razy i po scysjach z rejestracją i kolejką jeżeli mam możliwość skorzystać z innego miejsca badań to wolę wybrać się gdzie indziej. Racja, macie wszystko w jednym miejscu ale uwierzcie mi, że jest masa życzliwych przychodni i lekarzy poza kombinatem, my coś na ten temat wiemy. Najważniejsze że bioderka Julci są ok i ma zielone światło na kolejne ruchy w swoim rozwoju :-) Buziaki od lisków

Kalasanty pisze...

nie byliśmy w kombinacie lecz w Mysiej Norze nieopodal Górnego Kogutkowa, a precyzyjniej naprzeciw Oblatów na Koszutce...

Lusi pisze...

Heh, kto by pomyślał że taka mała przychodnia a takie kolejki i scysje... cenią się