01 listopada 2008

Z wózkiem przez cmentarz.

Temat na czasie, akcja znicz trwa a nam dzisiaj było dane po raz pierwszy przemierzyć nekropolie we trójkę z wózkiem. W środku rzecz jasna wózka Julka ssała swoje paluszki, bawiła się Dionizym i kukała na tłumy ludzi.

Rajd z wózkiem po grobach w dniu 1 listopada to niełatwa gratka. Na nasze szczęście wybraliśmy się rano, gdzie tłum ludzki nie był w swojej szczytowej formie, oraz nie padał deszcz. Mimo że kupa ludzi spała po wczorajszych ostro zakrapianych 'helołinach' to jednak przedzieranie się przez stado babć i dziadków (nie obchodzących święta duchów czy dyń, sam nie wiem o co w tym hamburgerowym święcie chodzi), obładowanych torbami, w których pobrzdękiwały wypasione znicze (im większe tym lepsze) oraz bukiety i donice (również im większe i bujniejsze tym lepiej) nie było łatwe.

A to gromadka rodzinna z babcią na czele i jej córką nie chciały ustąpić pierwszeństwa z naprzeciwka wymuszając ruch na naszym pasie, a to inny dziadek zagadał się z jeszcze innym dziadkiem w sprawie ostatnich wyborów w Polskim Związku Piłkarzy Nieudaczników i temu różne podobne sytuacje.

Wszędowłażący ludzie pod koła to jedno. Inną przeszkodą są trakty, alejki i inne przesmyki znajdujące się na naszych cmentarzach. Generalnie wszystkie te dróżki sprawiają wrażenie, jakby były wydeptane dopiero po umieszczeniu grobów jako ostatni element cmentarza i ludzie często slalomem przeciskają się nimi jak mrówki w mrowisku niejedokrotnie potykając się o korzenie, śmieci, hałdy liści i inne drobnoustroje, które nie powinny pod ich nogami się znajdować.

Ileż trzeba samozaparcia, aby wbić się wózkiem w miejsce, gdzie dojść można tylko tiptopami pomiędzy płytami nagrobkowymi. Trzeba zacząć trenować podnoszenie ciężarów, breakdance i kilka innych dyscyplin na pół roku przed 1 listopada, żeby nie dać ciała z przenoszeniem wózka.
Inaczej czeka nas pozostawienie bolidu na głównej alejce z dala od miejsca do którego dokładnie się chcemy udać. A co robią niepełnosprawni, poruszający się na wózkach? Nie mam bladego pojęcia i szczerze im współczuję.
W ogóle ludziom na wózkach od czasu kiedy samemu pcham wózek szczerze współczuję praktycznie wszędzie. Polska to jedna wielka bariera, gdzie tacy ludzie najlepiej jak siedzą we własnym domu, bo gdzie indziej nie mają szans na egzystencję. Pionierem w antyprzystosowaniu urzędu dla osób poruszających się na wózkach/z wózkami jest Śląski Urząd Wojewódzki, gdzie wielki SCHÓD czeka już na progu, a tablice informacyjne po wejściu do środka czytelne są po pokonaniu kolejnych pięciu. Dalej jest jeszcze "lepiej". Jednym słowem: GRATULACJE!

Ale odbiegliśmy od tematu, a na cmentarzach jeszcze jedno nas dzisiaj wkurzało i dotykało. Palacze, Kopciuchy, Śmierdziuchy, różnie ich ludzie nazywają i my jako rodzice nic do nich nie mamy pod warunkiem, że z dala trzymają się od płuc naszego dziecka.
A dzisiaj?
Ile razy trzeba było czekać aż taki śmierdziel z fają w gębie przejdzie i oddali się na kilkadziesiąt metrów, aż łuna i swąd ciągnące się za nim zanikną bezpowrotnie.

O cenach parkingów, aferze w radiu i telewizji, korkach i niedzielnych kierowcach nie będę pisać, bo z tym co roku jest draka.

Julci się podobało. Nie narzekała. Była zadowolona i tryskała humorem aż po wieczorną kąpiel.

Brak komentarzy: