10 sierpnia 2008

Zasypianie

Ostatnio w godzinach popołudniowych bądź wieczornych mam problemy z zasypianiem.

O ile wcześniej byłam poduszkowym aniołkiem - zasypiaczem, tak od czasu kataru miewam pewne humory w trakcie czynności związanych z ululaniem mnie do snu...

A więc krzyczę wniebogłosy, kopię w nieboskłony i walę pięściami prosto w nos na przemian Ambrożemu (ten zielony) i Kleofasowi (długowłosy, pomarańczowy).

Nie pomagają: noszenie, głaskanie, śpiewanie, robienie głupich min, wciskanie smoczka, podawanie butelki i czytanie Franklina. Generalnie dopiero sama decyduję kiedy pójdę sobie spać.

Natomiast kiedy w końcu zasnę jestem kochaniutkim, słodziutkim dzidziusiem, z którym nie ma żadnych problemów.

Na zdjęciu poniżej:

Kleofas ocknąwszy się po fandze w nos towarzyszy mi w snach.
Ambroży po poważnym knock-out'cie nadal buja w przestworzach i widzi gwiazdki wokół swojej głowy, pod nosem mamrocząc: "...zielono mi..." .

2 komentarze:

magura pisze...

Julko, a nie próbowałaś rodzicom wytłumaczyć, że Franklin to tak za 2 latka dopiero będzie cię interesować i to może dlatego... Teraz to tak bardziej o kotku, piesku, owieczce... Ambitni ;-)

Kalasanty pisze...

i Tu byś się wujku mylił, bo Julcia z niebywałym zaciekawieniem słucha (jak ma dobry humor) przygód o zwariowanym żółwiu, rozważamy czytanie jej farmakopei, bądź Pharmindexu... w wolnych chwilach, pomiędzy misiami i pieskami i barankami...