05 września 2008

Kościół vs. My 3 : 0

Po dwóch porażkach udaliśmy się dzisiaj z bojowym nastawieniem, poduczeni w prawie, aby osiągnąć cel, a właściwie dokończyć dochodzenie do celu. I znowu dostaliśmy w pysk. Tyle, że dzisiaj to było ze zdziwienia i w szoku. Że można wszystko załawić w jednym miejscu i nic dla nikogo nie stanowi problemu.

Najpierw na pierwszy ogień poszedł młody pracownik kancelarii w parafii nr 5, za jego plecami stał proboszcz nr 5, który zobaczywszy młodszą od siebie niewiastę zakamuflował się razem z nią za drzwiami zaplecza kancelarii.

Po wytoczeniu dział i zbombardowaniu wczoraj nabytą wiedzą ów młody pracownik zamarł. Następnie odparł, do mnie "...pan wie więcej niż ja..." i w galopującym pośpiechu udał się po posiłki pod postacią proboszcza nr 5.
Posiłki nie nadchodziły szybko. Jednak my odpuściliśmy atak, zamieniając się w potulnych parafian czekaliśmy na rozwój sytuacji.

A ta wreszcie zaczynała układać się po naszej myśli. Po czterech nieudanych próbach zjednania naszego dzidziusia z szeregami i księgami chrztów jakiejkolwiek z parafii, okazało się że jednak się da. I właściwie nie ma żadnych problemów z niczym. Ów młodzieniec nadal jednak wypytwał czy może byłem w seminarium i wpadłem itp. bo takie sytuacje też mają miejsce...

Posiłki proboszczowe nr 5 nadeszły wkońcu wraz z opuszczeniem sekretnego pomieszczenia tajemniczej młodszej od księdza niewiasty (czy to była wiasta, czy niewiasta dokładnie nie wiem, piszę orientacyjnie, na oko) i wzystko ładnie się wyklarowało. Mogliśmy wybrać sobie mszę, godzinę porę i wersję i czas. I z niczym nikt nie robił sobie jaj.

Da się? Da.
Wystarczyła książeczka szczepień kota i wszystko poszło jak z płatka. Wyników moczu nikt nie zażądał. I dobrze, bo w moim ostatnio pływały farfocle.
Amen.

Brak komentarzy: