29 września 2008

No to cześć!

Tata cały czas mnie męczy, żeby mnie nauczyć dawać cześć. Wprawdzie stopniowo nabywam już pewien odruch po wypowiedzeniu słów "DAJ CZEŚĆ" przez mojego przeciwnika, to jednak wg taty rękę podnoszę zbyt nisko i nie uśmiecham się jak należy.

Jak tak dalej ma wyglądać nauka życia to ja dziękuję. Nie dość, że trzeba ręce podnosić nie wtedy kiedy ma się na to ochotę, to jeszcze trzeba uśmiechać się z umiarem. Ciężkie życie.
Co to będzie jak tata albo mama będą chcieli mnie nauczyć zawiązywać sznurówki albo wkładać rajtuzy w dobrą stronę?

Oj, będzie się działo!Już czuję, że będę się denerwować, wykorzystywać grymasy na twarzy i potęgę zaciśniętych rączek walących różne powierzchnie. Trzeba jakoś stawiać opór, kurcze blade, nie?

Dzisiaj w nocy spałam w kratkę. Raz się budziłam, raz marudziłam. Nie chciałam ani mleka, ani smoka. Istna jazda dla rodziców i słabo śpiących sąsiadów. Może to w związku ze zbliżającym się końcem kwartału, albo że wrzesień się kończy, nie wiem, rodzice stawiają na moje uzębienie, które nadal ma status: "proszę czekać, zlecenie w trakcie realizacji".

Wiem tylko, że jak księżyc jest w fazie pełni to rolę głównego animatora nocnych harców przejmuje moja zastępczyni - Kicia. Wtedy na nic zdaje się głaskanie. Kicia miałczoli, drapie i lata niczym satelita po szafkach kanapie, stole, krzesłach, parapecie i innych orbitach. Jeszcze ani razu mnie tym harcowaniem nie obudziła, ale coś czuję że gdyby się tak stało, to rodzice rozważyliby przerobienie Kiciaka na coś mniej uciążliwego typu futro i pasztet albo kisiel i ciastka...

Brak komentarzy: