26 września 2008

Sekundy

Już ponad 14 milionów sekund funkcjonuję sobie na tym świecie. Dokładniej stan na godzinę 17:30 wynosi 14.006.400 (słownie czternaście milionów sześć tysięcy czterysta sekund) oczywiście zakładając, że urodziłam się dokładnie o 13:50:00 a to praktycznie niemożliwe, bo od momentu pojawienia się główki aż to wyskoczenia moich nóg też wiele sekund poszło się paść.

Sekunda to sprawa bardzo ulotna. Pstryk! i już następna leci. I tak w kółko. Ale też niby każda trwa tyle samo, a jednak nie do końca. Moim rodzicom bardzo się dłużyły sekundy kiedy byłam w szpitalu, zwłaszcza na OIOM'ie oraz w dniu wypisu ze szpitala kiedy to od 8-mej rana musieliśmy czekać na wypis do godziny 15-stej.

Przypuszczam, że rodzicom bardzo szybko lecą sekundy jak śpię (zwłaszcza w dzień) i w nocy pomiędzy moimi dojadaniami.

Mi z kolei szybko lecą sekundy jak wcinam mleko, a strasznie się dłużą jak narobię w galoty i nikt nie potrafi zajarzyć, że mam mokro, płynnie i na początku ciepło. Wtedy szlag mnie trafia i zaczynam wierzgać, kopać i wyraziście ryczeć. Wiadomo im dłużej leżę polana tym bardziej robi się zimno i niekomfortowo mówiąc delikatnie, a galoty same z siebie wcale nie schną. Jednak w 99% przypadkach krzyk lub płacz pomaga - przylatują od razu i mnie lustrują.

W czasie krótszym niż jedna sekunda działa mój czujnik ruchu. Czy to w wózku czy w samochodzie, po ustaniu ruchu brzdęk! otwierają się moje oczy niczym światła oświetlenia awaryjnego w hipermarkecie z tą tylko różnicą, że zamiast wskazywać na wyjście ewakuacyjne moje oczy pokazują ogromny apetyt na niespanie oraz zamiary zachowania brykonaśladowczego.

Za to za mało sekund przebywam w kąpieli. Nawet nie zdążę się nacieszyć otaczającą mnie wodą, nie zdołam polizać mydła na dobre a już rodzice mnie otrząsają w celu ocieknięcia z za dużej ilości kropli wody i walą mnie prosto w ręcznik. Żadnych przyjemności. Potem z kolei im leci czas szybko, bo muszą mnie zakonserwować (czyli zaoliwkować i zakremować czułe miejsca) tak szybko jak to tylko możliwe, jeśli się spóźnią czekają ich podtopienia z mojej strony.

Po kąpieli zwykle mam pełno sekund wkoło siebie, bo trzeba iść spać. Mogę sobie liczyć barany, włosy na głowie i jeszcze inne różne głupoty i nic.

Czas ucieka, wieczność czeka a spać i tak się nie chce...

Brak komentarzy: